Wakacje z dzieckiem – nasze ulubione gadżety

Wakacje z dzieckiem to nie lada wyzwanie, szczególnie, gdy szykujemy się do nich po raz pierwszy. Lato trwa na całego, a wraz z nim – sezon urlopowy! Jak przygotować się do lata z dziećmi? Co ułatwia nam letnie upały i wakacyjne wycieczki?

 

Choć ten dłuższy urlop, jakim był wyjazd do Rzymu, mamy już za sobą, za nami i przed nami wciąż piękne chwile spędzone w rodzinnym gronie, na plaży, nad jeziorem, na spacerach. By długi czas spędzany na słońcu nie doskwierał naszym pociechom i nie był dla nich szkodliwy, warto pamiętać o kilku drobiazgach, bez których sama w upalny dzień na wyjście z dziećmi nie ruszam się z domu!

 

 

1. Filtr przeciwsłoneczny

Wychodząc na upalne słońce, nie możemy zapominać o kremie z wysokim filtrem. Kupując jakiekolwiek produkty kosmetyczne, szczególnie dla dzieci, oprócz własnej wiedzy podpieram się analizą mojego Guru w tym temacie czyli Sroki. Tu znajdziecie jej recenzję porównawczą na temat filtrów przeciwsłonecznych z apteki i jeden z nich wybieram regularnie dla nas.

 

Ostatnie dwa sezony przebywaliśmy na słońcu pod ochroną filtru z La Roche-Posay, a w tym roku wybrałam naturalny filtr Anthelios DERMO-PEDIATRICS Bardzo wysoka ochrona Spray dla dzieci SPF 50+. Na ten moment jesteśmy bardziej zadowoleni z tego pierwszego, gdyż był ogromnie wydajny (szybciej minęła data ważności niż się skończył), a ten drugi zostawia na skórze taki biały film, co niekoniecznie dobrze wygląda – w pierwszej chwili, jak Wojtek posmarował dzieci, pomyślałam, że są chore 😉 Na szczęście to sprzyja zdrowiu, więc jestem już spokojna.

 

 

2. Stroje kąpielowe z UV

Myślisz sobie, po co strój kąpielowy z UV, skoro mam olejek do opalania? Też tak myślałam, do pierwszych wakacji z Mikołajem, gdy okazało się, że regularne smarowanie Dziecka, spędzającego w baseniku Boże dnie, kremem z filtrem, jest nie lada wyczynem. Wtedy uratował nas właśnie strój kąpielowy z filtrem, a szczególnie doceniliśmy go pod greckim słońcem.

 

Stroje kąpielowe wykonane są ze specjalnego materiału, który gwarantuje delikatnej skórze naszych dzieci ochronę na poziomie UPF 50+.  Nasi chłopcy mają po zestawie: bluzeczka + spodenki/majteczki + czapeczka, a co ciekawe majteczki i spodenki mają wszytą dodatkowo podszewkę z wkładką pochłaniającą wilgoć, która nie wypuszcza płynu na zewnątrz. Skóra naszego malucha jest więc zabezpieczona przed słońcem, a my – jeśli nie chcemy – nie musimy dodatkowo zakładać pieluszki.

 

Ubranka UV stosuję zawsze, gdy Mikołaj i Maks przesiadują w wodzie, bo filtr w kremie, nawet ten wodoodporny, trzeba regularnie aplikować zawsze po wyjściu z wody, a co jeśli dzieci siedzą w wodzie niemal cały dzień?

 

Ubranka te zakładam dzieciom także wtedy, gdy nie mają ochoty właśnie smarować się filtrem, czyli na przykład na campingu w porze śniadaniowej, zawsze mają wybór: ubranko czy krem z filtrem.

 

Mikołaj i Maks maja na sobie stroje UV Lassig, które znajdziesz tutaj.

 

 

3. Bidon bez BPA

Czy wiesz, że miękkie, plastikowe butelki, w których sprzedawana jest woda do picia, są wykonane ze politereftalanu etylenu – czemu zawdzięczają swoją nazwę – PET. Jest to związek chemiczny, który zgodnie z licznymi wynikami badań, może przenosić do wody szkodliwe substancje, których tym więcej się uwalnia, im w wyższej temperaturze transportowane są lub przechowywane butelki.

 

Natomiast BPA, czyli Bisfenol A to bardzo szkodliwy środek chemiczny wykorzystywany przy produkowaniu tworzyw sztucznych w celu ich utwardzenia, czyli np. przy produkcji bidonów.

 

Właśnie dlatego staramy się nie kupować wody butelkowanej w plastikowe butelki, ani tym bardziej przetrzymywać ich na słońcu. Mamy więc dla dzieci bidony Lassig bez BPA (znajdziesz je tutaj), a w nich czystą wodę, ewentualnie woda z dodatkiem np. soku z cytryny, pomarańczy czy innych owoców. Ale z naturalnym, wyciskanym sokiem – nie słodkim syropem. Nasze dzieci piją wodę od zawsze i nie ma z tym problemu.

 

Świetne jest w nich także to, że mają paseczek, który mocuję do pałąka wózka, dzięki czemu Dzieci mają bidon cały czas pod ręką. W domu także stawiam je w zasięgu Dzieci, aby w każdej chwili mogły się napić. A nauka picia ze słomki była dla nas super zabawą.

 

 

 

4. Pieluszki/otulacze bambusowe

Naprawdę są wielozadaniowe! Mogą być kocykiem, otulaczem, przytulanką, prześcieradełkiem czy ręcznikiem, a nawet kołderką w upalną noc… My mamy takich kilka i bardzo je sobie chwalimy, bez nich niemal nie ruszamy się z domu. Nasze są firmy Aden + Anais, dokupienia pojedynczo lub w trzypaku, o tutaj. Swój potrójny zestaw pieluszek muślinowych od 4 lat ma Mikołaj, a drugi już bambusowych od roku Maksiu i są niezniszczalne, a używane codziennie (Mikołaj nie zaśnie bez swojej „goli” – tak ją nazywa i dokładnie wie, które są jego, a które Maksia i podmiana nie wchodzi w grę).

 

 

5. Klipsy Lodger

Uniwersalne klipsy, za pomocą których możemy przymocować pieluszkę, zabawkę, kocyk czy cokolwiek chcemy do wózka czy fotelika. Tak zamocowana pieluszka stanowi doskonałą osłonkę od wiatru czy słońca podczas snu dziecka (oczywiście należy zapewnić dziecku dopływ powietrza, aby się nam nie „ugotowało” czy nie zadusiło). Klipsy znajdziesz tutaj.

 

 

6.  Musy wyciskane samorobione

Odkąd zaczęliśmy rozszerzać dietę Maksia, doskonale na wyjścia sprawdzają nam się samorobione musy w saszetkach, w wykonaniu których pomaga nam zestaw Fill’n Squeeze. Zajada się nimi jednak nie tylko Maksymilian, ale również Mikołaj, który z chęcią pomaga przy wciskaniu musu do saszetek. Przygotowaniem i blendowaniem jedzenia zajmuję się czasami w samotności, dzięki czemu mogę w saszetce przemycić owoce czy warzywa, o których gdyby wiedział, z pewnością by ich nie tknął ;), czyli w przypadku Mikołaja wszystkie zielone.

 

Saszetki można dowolnie zamrażać, rozmrażać i podgrzewać, a po posiłku wystarczy umyć wodą i płynem do naczyń, dlatego często pakuję w nie także obiadki, gdy planujemy cały dzień poza domem.

 

 

7. Mokre chusteczki Waterwipes

W trosce o delikatną skórę moich synków nie korzystam z popularnych chusteczek nawilżanych ogólnodostępnych, a tylko takich nasączonych czystą wodą. Wiem doskonale, że zwykła woda z pewnością nie zrobi im krzywdy, w odróżnieniu od innych, napakowanych często chemią i konserwantami. Uważam, że poza wodą wszelkie dodatkowe środki są naprawdę zbędne. Dla mnie to też ogromna zaleta – po ich użyciu nie mam na rękach chusteczkowego filmu, a zapach, który kojarzy się nam ze zmianą pieluszki, nie towarzyszy mi przez cały dzień i podczas jedzenia, o ile chusteczką właśnie wytarłam ręce przez kanapką. Dostępne są już nawet w Rossmanie, ale zwykle kupuję je w wielopakach nieco taniej o tutaj.

 

 

8. Okulary przeciwsłoneczne

Wiadomo, że wychodząc na słońce, zakładasz zapewne okulary przeciwsłoneczne, by ochronić oczy i skórę wokół nich. Pamiętaj jednak, że Twoje dziecko ma jeszcze bardziej wrażliwe oczy niż Ty. Możesz znaleźć okulary przeciwsłoneczne dla najmłodszych bez BPA, zapewniające im 100% ochrony, nie zaciemniające im jednocześnie obrazu. Dodatkowo noszenie takich okularów to frajda dla dziecka – ile razy brało Twoje okulary i zakładało sobie na nos? Jeśli będzie miało własne okulary, poczuje się bardziej dorosłe.

 

Maksiu i Mikołaj noszą okularki Beaba w dwóch rozmiarach. Te Maksia mają specjalną gumkę na głowę, dzięki którym nie spadają, do kupienia tutaj.

 

 

9. Plecaczek bezpieczeństwa

Wybrałam go z myślą o Maksiu, który lada moment zacznie chodzić. Jest malutki i leciutki, a dzięki specjalnej rączce i smyczce będzie niezwykle przydatny przy nauce chodzenia – możemy go solidnie zapiąć na plecach Malucha i złapać w zależności od wzrostu dziecka za rączkę lub dołączoną smyczkę – wszystko po to, aby na wypadek potknięcia nie pozwolić Maluchowi upaść.

 

Zupełnie niespodziewanie pokochał go Mikuś, który na dołączoną do zestawu smyczkę ma tysiąc pomysłów, na przykład zaczepia ją o słupek i robi sobie karuzelę, a jego radości nie ma końca.

 

Ten plecaczek  idealnie sprawdza nam się dla Mikusia także w wakacyjnym tłumie turystów, na przykład na Jarmarku Dominikańskim – smyczkę od plecaczka zakładam sobie wtedy jako dodatkowe zabezpieczenie na nadgarstek, abyśmy na wypadek puszczenia naszych rąk – gdy na przykład płacę za lody – nigdy nie zgubili się w tłumiecały czas jesteśmy połączeni. Nasz plecaczek występuje w feerii kolorów i wzorów, a jeśli macie już swój ulubiony, możecie dokupić samą smyczkę bezpieczeństwa, wszystko znajdziecie tutaj.

 

 

 

10. Podręczna apteczka

Gołe kolana i łokcie w połączeniu z bieganiem sprzyjają wszelkim otarciom. Zestaw podręcznej apteczki w kosmetyczce skompletowałam sama – jest tu spray do dezynfekcji, zestaw pozytywnych plasterków w Minionki czy z Olafem z Krainy Lodu i maść na ukąszenia.

 

 

A Ty bez czego nie ruszasz się latem z domu z dzieckiem? Dodałabyś coś do mojej listy?

 

Chcesz być ze mną na bieżąco?

 

Dołącz do mnie na Instagramie i Facebooku – codzienna dawka pozytywnych fluidów gwarantowana!

8 komentarzy
Zostaw komentarz:

  • Magda
    Odpowiedz
    31.08.2018

    Agnieszko, a jak ustniki do tych wielorazowych tubek – mam problem z regularnym gryzieniem „sklepowych” i obawiam się, żeby ten ustnik też został zmasakrowany.

    • 31.08.2018

      Ojej, nic takiego nas nie spotkało, ale nie wiem czy to dlatego, że dzieci nie gryzą czy są trwałe, bo sklepowe rzadko kupuję, a nawet jeśli to też nie zauważyłam pogryzienia.

  • Magda K
    Odpowiedz
    14.08.2018

    Co to znaczy że piją czystą wodę Agnieszko? Filtrowaną z kranu? Zastanawiam sie, jaka jest alternatywa dla butelkowanej źródlanej/mineralnej…

  • Dagmara Mitak
    Odpowiedz
    11.08.2018

    Apteczka przy podróżowaniu z dzieckiem jest moim musth have. Ja zabieram
    ulubiona przytulankę syna oraz bajki, które lubi słuchać przed snem.
    Dodatkowo gdy wyjeżdżam za granicę mam ze sobą Smart Kid Belt,
    Urządzenie, które zapewnia memu dziecku bezpieczna podróż autem, które
    zazwyczaj wypożyczamy w miejsc docelowym. Dzięki atestom i homologacji
    można je stosować w całej Unii, a mała waga i niewielkie wymiary
    powodują, że nie obciąża bagażu i łatwo się z nim podróżuje.

    • KasiaR
      25.08.2018

      Smart Kid Belt to faktycznie super rzecz w podróżach z dzieckiem, jak auta nie masz swojego z fotelikiem czy taryfą jedziesz lub u znajomych. Wyjazd z fotelikiem to niezbyt komfortowa sprawa a smart kid belt chroni tak bezpiecznie jak fotelik

    • 27.08.2018

      Rozważałam zakup tego wynalazku na nasz miesięczny wyjazd do Rzymu, niestety w sklepie z profesjonalnym doradztwem fotelikowym wszyscy mi to odradzili, gdyż to urządzenie tak na prawdę zapewnia tylko zmianę wysokości pasa, a co z ochroną boczną ciała i głowy, które zapewnia zwykły fotelik? Tu go nie ma absolutnie! Mój czterolatek jeździ wciąż tyłem, bo tak jest najbezpieczniej. Zgadzam się, że to może być fajna opcja dla starszego dziecka np. 6 czy 8 letniego, ale na pewno nie dla 1-5 latka, gdy ta ochrona boczna głowy i ciała jest tak potrzebna, nie wspominając o komforcie, gdy dziecko sobie śpi, a fotelik można mu pochylić, dzięki czemu ni opada mu głowa. Dlatego myślę, że z czasem jak dzieci podrosną pomyślimy o tego typu urządzeniu właśnie na dojazd taksówką, ale mając świadomość, że absolutnie nie „chroni tak bezpiecznie jak fotelik”. Na wakacje zamiast taksówką pojechaliśmy naszym samochodem z fotelikami i zostawiliśmy samochód na lotnisku na czas wakacji – wyszło za miesiąc tyle, co taksówka w jedną stronę na lotnisko.

    • Natalia
      12.02.2022

      Od początku używaliśmy też fotelika RWF. Bo tak bezpieczniej. Wszędzie Ci to powiedzą. I właściwie nie ma innej opcji. Ale to tak do odpowiedniego wieku. Rozumiem te lata o 5, a nawet 6 latek. Spokojnie to sie spisuje. Ale im starsze dziecko, tym jest to mniej wygodne. I dla nas i dla dziecka. Teraz wożąc do szkoły używamy Smart Kid Belt. Są już badania, które pokazują, że to ma podobny poziom bezpieczeństwa co inne rozwiązania. Może z boku tak nie chronią, ale każdy nowy samochód teraz ma przecież kurtyny. I to działa. Wiem z doświadczenia. Inna sprawa. Sama branża fotelikowa nie jest niestety czysta, jakby sie wielu wydawało. W zeszłym roku było robione śledztwo dziennikarskie dotyczące tej branży. To co się dzieje w europie, daje do myślenia. Jest opublikowane na BRD24. To jaki branża ma wpływ na przepisy, które w teorii powinny ją kontrolować, daje sporo do myślenia. Polecam przeczytać. Zastanawiam sie ile innych branż tak kontroluje to, co powinno ich kontrolować.