Witamy na oddziale choroby, która nie istnieje
Cześć, tym razem tu Wojtek – mąż Agi. Podzielę się z Tobą historią, która spotkała naszą rodzinę w grudniu 2020 r. – nie żebyśmy się nie spodziewali, bo nie sposób jest nie myśleć o możliwości zakażenia koronawirusem w dobie panującej pandemii, ale jakoś inaczej jest planować/myśleć/gdybać niż być na pierwszej linii frontu czyli w samym epicentrum wydarzeń.
A teraz weź proszę głęboki oddech. Ale taki naprawdę solidny, jak wtedy, gdy wychodzisz na zewnątrz wiosną o poranku… Miłe uczucie, gdy to robisz i czujesz rześkość powietrza wpływającego przez nos i wypełniającego Twoje płuca w całości. Teraz wyobraź sobie, że nie możesz tak zrobić, bo coś wewnętrznie Ci nie pozwala. Ból, dyskomfort, kaszel – blokada. Próbujesz drugi raz – podobnie. Tak: to czuje część osób, których organizm został zainfekowany przez koronawirusa atakującego głównie drogi oddechowe. U niektórych osób (jak widać, na szczęście, to znakomita większość zachorowań) zakażenie jest bezobjawowe lub skąpoobjawowe, ale są też przypadki – takie jak mój – które są „mocno objawowe”. Dodam, że mam 36 lat, nie palę papierosów, w miarę możliwości zdrowo się odżywiam, nie mam cukrzycy, miażdżycy, chorób serca, choroby wieńcowej, astmy, obciążeń onkologicznych… i nie miałem wybranego lekarza pierwszego kontaktu. Tak. Bywają i takie przypadki – regularnie robiłem prywatnie profilaktyczne badania z pakietami wątrobowymi, trzustkowymi, czy na krew utajoną w kale i wszystko miałem tam idealnie. Ale zacznijmy od początku.