Minimalizm na co dzień – toaletka

W poprzednim poście pisałam Ci o tym, że chcę kupować mniej, oszczędzać więcej, pracować mniej i mieć więcej czasu na to, co w życiu naprawdę ważne (post: Minimalizm na co dzień). Pierwszą rzeczą, którą postanowiłam zmienić w swoim otoczeniu, była toaletka.

Po pierwsze, wyjęłam wszystkie moje kosmetyki kolorowe – ze wszystkich szuflad, szafeczek, garderoby, łazienki czy kosmetyczki podróżnej – i ustawiłam je na na sekretarzyku.

minimalizm kosmetyki kolorowe

Początkowo wszystkie kosmetyki leżały na sekretarzyku, a ja malowałam się na stoliku obok, biorąc kosmetyki z sekretarzyka. Jeśli któregoś z nich użyłam, zostawiałam na stoliku. Szybko okazało się, że praktycznie zawsze sięgam po te same rzeczy, które stanowią mniejszość moich zbiorów.

Zastanawiasz się, z ilu kosmetyków korzystałam przez tydzień?

minimalizm najlepsze kosmetyki kolorowe

Już po tygodniu postanowiłam rozprawić się z kosmetykami, które zostały na sekretarzyku. Każdy z nich wzięłam do ręki i sprawdziłam jego datę ważności – i tak pozbyłam się pierwszych produktów, które zwyczajnie były przeterminowane. Kolejno brałam do ręki każdy produkt i odpowiadałam sobie na pytania:

1. Czy ten produkt jest jeszcze ważny?

Jeśli nie, kosmetyki te lądowały w koszu na śmieci.

2. Czy ten produkt jest odpowiedni do mojego typu cery? Tak więc: czy ma odpowiedni kolor, konsystencję? Czy poziom krycia mi odpowiada? Czy dobrze się trzyma?

Jeśli odpowiedź była negatywna, produkt lądował w pojemniku na kosmetyki do oddania / sprzedania.

3. Kiedy po raz ostatni używałam tego produktu? Dlaczego nie używam go na co dzień?

Jeśli okazywało się, że po prawej stronie stołu stoi jego zamiennik, który lepiej  mi odpowiada – produkt lądował w pojemniku do oddania / odsprzedania. Jeśli okazywało się, że jest to produkt tylko na specjalne okazje, każdorazowo decydowałam, czy jest wart tego, by go zatrzymać.

Po takiej selekcji postanowiłam dać pojemnikowi jeszcze jedną szansę i wydobyć z niego po jednym zamienniku dla niektórych produktów z prawej części stołu, których używam na co dzień – i stworzyć z nich zestaw awaryjny, na przykład na wypadek zagubionego bagażu czy zapomnianej kosmetyczki. W mojej pracy na co dzień wymagany jest makijaż, nie wyobrażam sobie nie mieć awaryjnego zestawu w domu. Dzięki temu zabiegowi objętość pojemnika do oddania / odprzedania nieco się uszczupliła, ale i tak jest czym się dzielić ze światem.

Okazało się, że oprócz samych kosmetyków kolorowych, w toaletce posiadam wiele pojemników do ich przechowywania, ale żaden nie spełnia moich oczekiwań w pełni. Zdecydowałam się więc zastąpić wszystkie nieużyteczne, kupione najczęściej w promocji pojemniki – jednym, funkcjonalnym, dobrze przemyślanym, wysokiej jakości. I tu po zidentyfikowaniu prawdziwej potrzeby świadomie zdecydowałam się na zakup. Wybrałam transparentny organizer z Ikei, w którym poukładałam wszystkie kosmetyki kolorowe i pielęgnacyjne, a także akcesoria do makijażu, których używam na co dzień. Poukładałam je dokładnie w takiej kolejności, w jakiej najbardziej lubię ich używać, a wielką toaletkę w sekretarzyku zniosłam do pokoju dla gości, zastępując ją małym stolikiem, na którym mam piękny porządek. Dodałam do nich także kosmetyki używane okazjonalnie jak eye-liner lub tylko latem jak puder mineralny. Finalnie, wszystkie kosmetyki, które sobie pozostawiłam mieszczą się w nowym organizerze:

minimalistyczna kosmetyczka

Na koniec porządków zrobiłam listę kosmetyków, których używam i dla każdego z nich zdecydowałam, czy jego walory mi odpowiadają, czy też nie do końca. Dla kosmetyków, których walory mi odpowiadają, zrobiłam postanowienie nie kupowania zamienników, a więc w przypadku cieni, podkładu czy tuszu do rzęs postanowiłam kupować je z wyprzedzeniem potrzeby – na zapas, co z jednej strony pozwoli mi na zakup w promocyjnej cenie, z drugiej zaś posiadanie zapasu zapobiegnie sytuacji, w której ulubionego produktu mi zabraknie, a ja w sklepie skuszę się na jego niekoniecznie lepszą alternatywę lub nie będę miała wyjścia i kupię zamiennik, gdy ulubionego produktu akurat nie dostanę.

W przypadku kosmetyków, którym nadałam na liście atrybut niepełnego zadowolenia, jak na przykład korektor pod oczy – gdy ten będzie na wykończeniu, pozwolę sobie na eksperyment z nowym produktem.

Nie byłabym sobą, gdybym na nowej toaletce nie postawiła czegoś, co cieszy oko – przyniosłam więc tacę i świeczkę, które stały w salonie i kwiaty, które zostały mi po pracowitym weekendzie.

spodkocyka-minimalizm-toaletka-4

spodkocyka-minimalizm-toaletka-5

spodkocyka-minimalizm-toaletka-7

spodkocyka-minimalizm-toaletka-9

Jak podoba Ci się taka forma zaproszenia minimalizmu do swojego życia? Kiedy po raz ostatni Ty przyglądałaś się swoim kosmetykom kolorowym? 

W kolejnym poście z tej serii zajmę się łazienką… dolna szuflada szafki pod umywalką już się nie domyka!

PS. Jeśli podoba Ci się u mnie, koniecznie dołącz na mnie na Fb, Instagramie. Możesz także zapisać się na mój newsletter.

8 komentarzy
Zostaw komentarz:

  • 23.11.2016

    oj, żeby tylko taki porządek się utrzymywał… a z tym to zawsze nagorzej 😉

  • Gosia
    Odpowiedz
    08.11.2016

    Fajna inicjatywa! Moje kolorowe kosmetyki mogę policzyć na palcach jednaj reki i maluje się zawsze drżącą ręką… Po prostu nie potrafię i koniec 😉 A może kiedyś napiszesz post o Twoim makijażu i kosmetykach, które używasz/polecasz?

  • 14.10.2016

    Świetny pomysł! Ja raz na pół roku staram się uporządkować kosmetyki oraz ubrania. To co zbędne, oddaję lub sprzedaję na allegro. POLECAM! 🙂

    • 17.10.2016

      Świetnie! Ja miałam ogromne zaległości, teraz mam wszystko na widoku więc mam nadzieję utrzymać taki stan, przede wszystkim przez niekupowanie 🙂

  • 11.10.2016

    Ja już się z tym rozprawiłam 🙂 Wyrzucanie i oddawanie sprawiło mi wiele radości, a teraz radość sprawia mi używanie ulubionych, ciągle tych samych produktów 🙂 Cieszę się, że mam mało!

    • 11.10.2016

      oj tak i ta perspektywa, że nie muszę nic kupić jest cudowna 😀

  • 11.10.2016

    Muszę się zdobyć na podobny krok, bo mam przeładowanie

    • 11.10.2016

      oj tak, a ja już się cieszę na samą myśl, że przez najbliższe miesiące nic nie wydam na kosmetyki kolorowe 😀