List do nienarodzonego dziecka
To najbardziej intymna rzecz, jaką robię, ale mam poczucie, że ten list więcej dobrego już nie zdziała, leżąc na dnie mojego kuferka pamięci.
Gdynia, 4 grudnia 2013 roku
Myszki moje ukochane.
Jak okrutne stało się życie, gdy Was zabrakło. Każdy mój dzień jest pełen bólu i samotności. Nic już nie będzie takie jak dawniej. A ta rana w moim sercu wydaje się nigdy nie zagoić.
Że jest Was dwoje dowiedziałam się dopiero w szpitalu, jak już umarliście, choć nadal byliście w moim brzuszku. A na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Mam Wam wciąż tyle do dania: mój czas, Wasz pokoik, mebelki i własnoręcznie uszytą pościelkę. Mój czas, i te 2 lata na wyłączność, które zarezerwowałam specjalnie z okazji Waszego poczęcia i przyjścia na świat. Żebyście mogli rosnąc spokojnie w moim brzuszku, żeby móc się Wam codziennie opiekować i razem spędzać czas. By nie ominął mnie żaden Wasz pierwszy uśmiech czy krok.
Bóg mi Was zabrał, a ja zostałam sama. Z moim czasem, z moją miłością, z tym wszystkim, co chcę Wam dać. Tylko Was nie ma i choć tak bardzo chcę, nic Wam nie dam. Zamiast dekorować Wasz pokoik i wybierać wyprawkę, musiałam wybrać dla Was trumienkę i nagrobek. I kwiaty. Niebieskie.
Chłopcy moi kochani, najukochańsi, Piotrusiu i Pawełku, Mamusia kocha Was nad życie, które niejako skończyło się wraz z Waszym odejściem.
I to, że nikt mnie nie rozumie, nikt nie chce sobie wyobrazić, jak strasznie mi Was brakuje, mi nie pomaga. Jaki ogromny ból odczuwam w związku z tym, że nigdy Was nie poznam, nie przytulę, nie ukocham. Że nie powiem Wam, że jesteście dla mnie całym moim światem. Że nikt inny Was nigdy nie pozna i tym bardziej nie zrozumie mojego cierpienia.
Myszki moje ukochane, mam nadzieję, że jesteście gdzieś w niebie. Jako Wasza Mama powinnam Wam pomagać, a dziś to ja proszę Was o wstawiennictwo u Pana Boga. Boże, daj mi siłę, daj mi siłę, by dalej żyć. Daj mi siłę, dla ICH Taty. Pomóż mi się z moimi Dziećmi pożegnać i rozstać. Panie Boże, proszę Cię o siłę, gdyż mi jej już zabrakło.
Wasz Tata mówi, że nie jesteście ze mnie dumni, bo się tak zupełnie rozsypałam. Ale jak można zaakceptować odejście tak wspaniałych istotek jak Wy?
Zawsze będziecie w moim sercu, nigdy o Was nie zapomnę i zawsze będę za Wami tęsknić. I nic tego nie zmieni. Nie ma bowiem takiej mocy, która by pokonała taką miłość.
Agnieszka
20 września 2013
Kasia
Piękny, trudny list. Doskonale dobrane słowa, emocje. Naprawdę masz talent!
Anna
Też mam Aniołka w niebie, tylko Matka , która przeżyła podobną tragedię może zrozumieć…
Najgorszy jest brak zrozumienia i wsparcia w szpitalu.
Pozdrawiam serdecznie, mama 3 dzieci (A z zasadzie 4) ❤
Basia
Piękny list, ale bardzo trudny… Ściskam mocno i przytulam!
Tosia
Ciężko jest to skomentować, znam to cierpienie, może nie dokładnie. moja siostra rodziłam martwe.
Ewelina
Nie napisze nic bo żadne słowa nie oddadzą tego co chciałabym napisać a nawet w ułamku nie jestem w stanie sobie wyobrazić bolu. Ściskam mocno ❤️
A
Piękny ten list <3. Też mam synka w niebie.
Basia
Piękny list ❤️ tyle miłości w nim i tęsknoty ❤️ ja codziennie tęsknię za moja córeczką, codziennie o niej myślę. Mam jedną córcię na ziemi 11lat, a drugą w niebie od niedawna
Ania
wiem co czulas i czujesz ❤ przytulam mocno ❤
Helena
Agnieszko, ściskam najmocniej jak potrafię! Każdego dnia dziękuję Bogu,że nie mam żadnego Aniołka w niebie.
Ela
Czytam i jakbym czytała swoją opowieść sprzed zaledwie pół roku
Marta
Podziwiam Twoja odwage, ze zdexydowalas sie wrocic do tych dni, przepisac ten list i opublikowac go. Nie potrafie sobie wyobrazic tego bolu. Sciskam mocno!
Patrycja
Przytulam do serca ❤