Jak zrobić ogrodzenie?
Jak zrobić ogrodzenie? Nasze ogrodzenie ogrodowe to rzecz, z której jesteśmy bardzo zadowoleni – pojawiło się o nie dużo pytań po publikacji posta o naszym ogródku. Jak powstało nasze ogrodzenie?
Podejdź no do płota – jak i ja podchodzę… czyli o ogrodzeniu słów kilka 🙂
Domek szeregowy był kompromisem między mieszkaniem w bloku a domem jednorodzinnym – ma piętro, garaż, kawałek ogrodu, ale ma też sąsiadów za ścianą, na szczęście tylko po bokach, a nie z dołu i z góry.
Minusem jest to, że w domkach szeregowych ogródki zazwyczaj są malutkie. Nasz – nie dość, że jest na szerokość domku (co jest standardem), to jest też bardzo krótki, choć pamiętam, że jak zdecydowaliśmy się na ten dom, przyjeżdżaliśmy z Wojtkiem w nocy na teren budowy, ja stawałam po jednej stronie ogródka, a on po drugiej, szeroko rozkładaliśmy ręce i cieszyliśmy się, że mamy „taaaaaki kawał ziemi!” 😉 O tym, jak urządziliśmy nasz mały ogródek przy szeregowcu, możesz poczytać tutaj.
Od początku wiedzieliśmy, że chcemy mieć płot. Za domem, na wprost wyjścia z domu, sąsiadów nie mieliśmy, nikt tam nie mieszkał, więc płot w tym miejscu miał najniższy priorytet. Jednak po naszej lewej i prawej stronie oczywiście sąsiedzi mieli w najbliższym czasie się pojawić.
Jak zrobić ogrodzenie?
Co zastaliśmy?
Deweloper zapewniał przepierzenie wielkości 2,20 m x 2,20 m między nami a sąsiadami, a w dalszej części ogrodu – zieloną siatkę. Siatka ta jednak, była niemal niewidoczna, zlewała się z otoczeniem.
Efekt był taki, że wszyscy sąsiedzi mają jeden wspólny ogród. Gdy mieliśmy przy siatce postawiony stół, a obok za siatką siedział sąsiad, to nieraz bliżej miałam do sąsiada niż do męża, siedzącego naprzeciwko… nie żartuję!
Panowało również ogólne wrażenie bałaganu – każdy miał w swoim ogródku jakąś koncepcję (w końcu „wolnoć Tomku w swoim domku”), która sprawdzała się w ramach tego ogródka. Jednakże przy niewidocznej siatce objawiała się ta koncepcja obok innej koncepcji, a ta przy jeszcze innej, co sprawiało, że wszędzie panował wizualny misz-masz.
Od razu więc zamówiliśmy u dewelopera przedłużenie tego drewnianego przepierzenia dalej – wiedzieliśmy, że sama siatka to za mało.
W podobnym czasie, gdy prowadziliśmy rozmowy w sprawie przedłużenia płotu, okazało się, że na strychu nie ma barierki w świetle schodów. Strych jest otwartą przestrzenią bez ścianek – co jest fajne – ale przy odrobinie nieuwagi czy zachwianiu się można spaść na dół, gdyż nie ma żadnych ścianek odgraniczających od schodów, więc można spaść w dół, a ja… mam lęk wysokości.
Mieliśmy więc wybór: zamówić przedłużenie płotu lub zamówić murek czy tralki przy schodach na strychu – cena miała być podobna. Dla nas decyzja była oczywista – postawiliśmy na bezpieczeństwo. Zdecydowaliśmy się na murek, a nie tralki, ponieważ uznaliśmy, że w przyszłości będziemy mogli „podnieść” te ścianki i wydzielić pokoje, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Rozwiązanie tymczasowe
Na tamten moment zrezygnowaliśmy więc z płotu. Uznaliśmy, że jest mniej ważny niż murek, bo do szeregowca wprowadziliśmy się jako pierwsi, a sąsiedzi mieli pojawić się dopiero za kilka miesięcy. Wyznając zasadę: przyjdzie dzień – będzie rada, odłożyliśmy temat w czasie. W międzyczasie urodziło się dziecko, a wszystko inne zeszło na dalszy plan, dlatego postawiliśmy na rozwiązanie tymczasowe, czyli ogrodzenie z bambusowych patyczków.
Patyczki bambusowe na rolce, kupione w markecie budowlanym, sprawdzały nam się całkiem nieźle, ale do czasu. Przymocowane do siatki nie tylko same niszczały, powiewając na wietrze, ale niszczyły również siatkę. Po dwóch latach były do wymiany, stan siatki również pozostawiał wiele do życzenia.
Rozwiązanie ostateczne
Uznaliśmy, że to najlepszy moment, by zrobić płot z prawdziwego zdarzenia według pomysłu, jaki mieliśmy od początku, więc przedłużyć drewniane przepierzenie między nami a sąsiadami. Okazało się jednak, że te deski już się zniszczyły, kolor był dla nas nieco za ciemny, słowem: nie wyglądało to dobrze. Zapadła decyzja: budujemy płot od początku, czyli zdemontujemy stare deski i położymy nowe. Zastanawialiśmy się tylko, jak zrobić ogrodzenie, ale przemyśleliśmy wszystkie opcje i postawiliśmy na najlepszą.
Jak zrobić ogrodzenie?
Deski kupiliśmy w Gdańskich Składach Drewna z oddziałem w Gdyni. Do tego zakupiliśmy lazurę ochronną firmy V33 „Polski klimat współczesny” w kolorze srebrnoszarym. Deski dowieziono nam do ogródka, a dalszą pracę zostawiliśmy ekspertom: zatrudniona ekipa pomalowała deski dwukrotnie, a gdy wyschły, zabrała się do dalszej pracy.
Należało wymienić słupki w płocie. Oryginalnie były to słupki okrągłe, które zdecydowaliśmy się wymienić na kwadratowe, by deski lepiej do nich dolegały, były lepiej przymocowane. Ekipa do metalowych słupków ogrodzeniowych przymocowała deski na odpowiedniej wysokości. W dalszej części ogródka przymocowano je na tyle nisko, by wciąż – jeśli ma się na to ochotę – można było porozmawiać z sąsiadem, a jeśli nie – położyć się na leżaku czy pobujać na huśtawce i nikt Ci nie przeszkadza.
Taki płot to same zalety. Możesz mieć go w dowolnym kolorze, o dowolnej wysokości – cały możesz zaprojektować sama.
Baliśmy się oczywiście, czy nasz płot nie zmniejszy optycznie ogrodu. Efekt jest wręcz odwrotny – każdy, kto wchodził do naszego ogródka po zmianach, mówił: „Wow, ale się powiększyło!”. Dziwnie, prawda? Wydaje mi się, ze to dlatego, że nie ma właśnie wspomnianego przeze mnie wyżej efektu bałaganu. Każdy sąsiad ma inne kwiatki, inne doniczki, inne meble, inne gadżety dla dzieci, inny pomysł na ogródek (i – nie oszukujmy się – często różny porządek ;-)). Uzyskaliśmy więc ład i porządek, na których nam zależało.
Jak Ci się podoba nasz płot? Spójrz, jak łatwo powstał!